Czasy się zmieniają, ale sposób argumentacji stosowany przez przeciwników utworzenia w Polsce powszechnego samorządu gospodarczego od lat nie uległ zmianie i wciąż opiera się na tym samym mechanizmie. Polega on na tym, że ze skrawków rozmaitych, potraktowanych wybiórczo argumentów, tworzy się coś na wzór „Frankensteina” – przerażający, skrajnie negatywny obraz samorządu, który ma wystraszyć polityków, przedsiębiorców oraz tych wszystkich, którym przyszłaby do głowy myśl o powołaniu tej instytucji w naszym kraju.
Tym razem przerażający obraz powszechnego samorządu przedstawiła Henryka Bochniarz, która od wielu lat należy do grona najbardziej zagorzałych przeciwników tej idei. W tekście „Samorząd gospodarczy? Osiem razy NIE” (opublikowanym 14 lutego na łamach „Rzeczpospolitej”) skrytykowała pomysł powrotu do dyskusji na temat samorządu gospodarczego, określając ją „natrętnym powracaniem do skompromitowanych pomysłów”. W ośmiu punktach przekonuje dlaczego w Polsce nie powinien powstać powszechny samorząd i jakie zagrożenia się z tym wiążą.
Zgodnie z wizją autorki, samorząd gospodarczy to instytucja, która: nie sprawdziła się w innych krajach, będzie upolityczniona, zbiurokratyzowana, niereprezentatywna, obowiązkowa, skorumpowana (politycznie), niewydolna, kosztowna, szkodliwa dla obecnie działających organizacji przedsiębiorców itd. Wizja ta nie ma nic wspólnego z modelem prezentowanym przez zwolenników idei samorządu, do których należy Krajowa Izba Gospodarcza.
Przez blisko trzy dekady dyskusji na ten temat przywykliśmy do specyficznej formy argumentacji stosowanej przez naszych adwersarzy, która sprowadza się do próby zdezawuowania powszechnego samorządu i straszenia wyimaginowanymi, negatywnymi skutkami jego wprowadzenia. Tekst Henryki Bochniarz cechuje się jak zwykle bijącym w oczy paternalizmem. Autorka chyba nie lubi przedsiębiorców, skoro odmawia im prawa do własnego samorządu (a inne – jak np. zawodowe – przynajmniej toleruje).
Drugą cechą tekstu jest uporczywe wplątywanie idei samorządu gospodarczego w kontekst polityczny. Być może wynika to z osobistych doświadczeń autorki albo specyficznego rozumienia roli organizacji przedsiębiorców czy pracodawców. W tekście słowa „polityka” czy „polityczny” pojawiają niemal tak często jak „przedsiębiorcy”. Nadmierne skupienie się na relacjach samorządu gospodarczego ze światem polityki powoduje, że z horyzontu niemal całkowicie znika podstawowa funkcja, jaką miałby pełnić, czyli zapewnienie wysokiej jakości i szeroko dostępnych usług dla przedsiębiorców. Znika również podstawowa funkcja samorządu gospodarczego na szczeblu lokalnym i regionalnym jako partnerów samorządu terytorialnego.
W przeciwieństwie do Henryki Bochniarz widzimy w samorządzie szanse a nie zagrożenia, mocne a nie słabe strony. Dlaczego?
|